W PRL-u powszechne były deficyty
właściwie wszystkiego poza dobrym humorem. Jednym z tych deficytów była
odzież robocza potrzebna i poszukiwana. Jak pisał korespondent prasowy w
roku 1976 ,,Każda praca wymaga odpowiedniej odzieży, dostosowanej do
charakteru wykonywanych zajęć. Tymczasem handel nie rozpieszcza nas pod
tym względem, zwłaszcza jeżeli chodzi o odzież ochronną i roboczą,
której na ogół brak. Gdy nawet pojawi się w sklepach, to proponowane
modele przeważnie nie zadowalają klienta.
Nic dziwnego- projektanci, a tym samym
przemysł odzieżowy, nie zawsze orientują się w potrzebach zarówno
handlu, jak i klientów". Prawdą jest że sklepy oferowały obskurne
fartuchy, podomki i szare watowane ferszalunki dla budowlańców. Studenci
Łódzkiej Wyższej Szkoły Plastycznej postanowili wziąźć sprawy we swoje
ręce.
Studenci zainspirowani przez Wojewódzkie
Związki Gminnych Spółdzielni zaprojektowali awangardowa na te czasy
(1976) linię ubiorów roboczych z kolorowych materiałów którą
zaprezentowali min. na festynie ludowym w Głównie zorganizowanym przez
Łódzki WZGS. Pokazano komplety odzieży dla robotnika, rolnika, tragarza,
pracownika stacji benzynowej, fermy drobiu oraz bibliotekarki. Pokaz
wzbudził uznanie. Oddajemy głos korespondentowi prasowemu: ,,Zarówno
mnie jak i zebranej publiczności bardzo spodobała się ta kolorowa
odzież. Rzecz jednak aby tymi studenckimi projektami zainteresował się
przemysł odzieżowy i abyśmy jak najszybciej mogli tę odzież kupić w
sklepie". (TP) Zdjęcia: Marek Kalinowski
Jak łatwo się domyśleć przemysł odzieżowy PRL miał inne sprawy
na głowie. Niemniej wyszły króciutkie serie. Zaś typową odzież robocza
tamtych czasów można obejrzeć w ,,Czterdziestolatku" Jerzego Gruzy czy
wreszcie ,,Zmiennikach" czy ,,Alternatywy 4" Stanisława Barei. Zaś
dedykowana odzież robocza stała się dostępna dla wszystkich dopiero po
upadku ustroju w roku 1989. Z tego względu próby Łódzkich studentów
warte są upamiętnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz