Żmudź jest częścią Republiki Litewskiej,
tak jak przed wiekami niezwykle bogatej w lasy. Bartnictwo rozwijało
się na tym terenie od stuleci. Dość nadmienić, że w herbie Żmudzi
znajduje się brunatny niedźwiedź jak wiadomo amator ,,płynnego złota"
jak zwą tutaj miód. Izba Skarbów ,,odkurza" nieco zapomnianą recepturę
pozwalającą samodzielnie przygotować pitny miód żmudzki.
Oryginalnie napitek ten sporządzano późną
jesienią bądź zimą ze względu na jego leżakowanie w niskiej
temperaturze piwnicy. Teraz do leżakowania mamy lodówki, dębową beczkę w
której leżakowano trunek można zastąpić zakorkowaną bądź zakapslowana
butelką z ciemnego szkła. W naszych szybkich czasach pozostaje jeszcze
jedna przeszkoda- czas od przygotowania do konsumpcji. Otóż pitny miód
żmudzki najlepszy jest po minimum półrocznym leżakowaniu. Komu to
niestraszne zapraszamy do dalszej części naszego artykułu.
Składniki na około 3 litrów miodu żmudzkiego:
-miód spadziowy (idealny byłby taki z leśnej pasieki- byle nie chiński) 1 litr
-woda źródlana 5 litrów
-chmiel lub pastylki chmielowe 2 dag
-drożdże 2 dag
-duża skórka czarnego ( oryginalnego razowego) chleba
Sposób przygotowania:
Porcje miodu rozpuścić
w letniej wodzie. Na cały dzień pozostawić w ciepłym miejscu od czasu
do czasu mieszając. Po upływie doby przecedzić dokładnie przez
ściereczkę do garnka w którym płyn trzeba gotować aż do momentu gdy
ubędzie go połowa. W tym momencie należy uzupełnić poziom wody do
poprzedniego stanu. Wtedy też należy dodać zawinięty w gazę chmiel.
Oryginalnie chmiel dociskało się do dna garnka cegłą z czerwonej gliny i
gotowało aż ubędzie połowa wody. Trzeba teraz wystudzić go do 2-3 stopni
i dodać drożdże i ciemny- razowy chleb. Zalecamy wcześniejsze
rozsmarowanie drożdży na skórce ciemnego chleba. Po tym wszystkim w
temperaturze pokojowej nasz miód powinien postać aż pojawią się
symptomy fermentacji. Gdy już pojawi się na nim piana i miód ściemnieje
cedzimy go przez gazę i zlewamy do dębowej beczki i szpuntujemy (my
możemy zlewać do butelki z ciemnego szkła którą korkujemy lub
kapslujemy). Miodzik zanosimy do piwniczki i cierpliwie czekamy. Po pół
roku albo dłużej (a tu jak z winem- im dłużej tym lepiej) możemy się
cieszyć tym kresowym napitkiem. Na Żmudzi miód przed konsumpcją
przelewano do glinianych dzbanów i pito z takiż kubków. Jako ciekawostkę
możemy wspomnieć ze największy wybór miodów pitnych przed wojną miały
warszawskie ekskluzywne restauracje- pod koniec września 1939 miody
zostały skonfiskowane przez okupanta. Najstarsze miody w piwniczkach
miały grubo ponad sto lat..TP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz