Raki
po warszawsku są jedną z najbardziej znanych potraw przedwojennej kuchni
polskiej, zapomnianą w czasach PRL-u, a w ostatnich latach
prezentowaną w wielu programach TV jednak bez jej szerszego kontekstu i
genezy powstania. Raki po warszawsku są tak naprawdę potrawą kresową z
Wołynia rozpropagowaną w dwudziestoleciu międzywojennym w warszawskich
luksusowych restauracjach ze słynną Adrią na czele.
Pojawiła sie ona w szeregu książek i
wydawnictw kulinarnych tego okresu. Jednak paradoksalnie ta prosta w
przyrządzeniu lecz nader wykwintna potrawa zadomowiła się na mazowszu
dzięki biednym rybakom, którzy dostarczali te pyszne skorupiaki na
salony stolicy. Przedstawiam tutaj najstarszą, ,,bez udziwnień"
recepturę na pyszne raki którą znalazłem w warszawskim periodyku z
początku XX wieku. Raki po warszawsku na cztery osoby. Najpierw
dokładnie umyć i sprawić wszystkie składniki. Dwadzieścia świeżych ( lub
mrożonych ) raków sparzyć, można odciąć osobno szczypce. Drobno
posiekać pęczek kopru i natkę pietruszki. Dwie marchewki, jednego pora,
oraz dwie cebulki najlepiej szalotki pokroić w plasterki. W żaroodpornym
garnku ułożyć to wszystko warstwami, posypująć solą i pieprzem. W
osobnym naczyniu sklarować 20 dag masła. Przygotowaną potrawę dusimy
około 45 minut na małym ogniu. Na koniec, gdy nasze raczki nabiorą
czerwonego odcienia wlewamy do sosu 1/4 szklanki białego octu winnego i
zagotowujemy. Ugotowane raki przekładamy na gorący półmisek pod spód
kładąc jarzynę. TP
Potrawę polewamy gorącym sklarowanym
masłem, oraz sosem spod duszenia przecedzonym przez sito. Puryści dodają
drobno posiekane liście młodego selera, oraz koniecznie żytni chleb na
prawdziwym zakwasie. Życzymy smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz