Większości pasjonatów lotnictwa i wojskowości aliancka ofensywa bombowa z
1944 kojarzy się z sylwetką amerykańskiego czterosilnikowego bombowca B
17 ,,Latającej Fortecy". To takie maszyny bombardowały w sierpniu 1944
rafinerię w Trzebini. Niewielu jednak wie, że ,,Latające Fortece"
lądowały w Polsce. Najbardziej znaną z nich jest maszyna, która jeszcze w
rok po wojnie stała na dziedzińcu Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach. My
zajmiemy się historią B 17 o imieniu ,,Candie" która wylądowała 26
grudnia 1944 roku na przedpolach fortu nr.52 Borek znajdującym się na
terenach dzisiejszego osiedla Kliny w Krakowie.
Samolotem który wystartował z bazy we Włoszech celem zbombardowania
zakładów benzyny syntetycznej w Blachowni Śląskiej dowodził por. Harry Flier, drugim pilotem por. Alfred Cryer, bombardierem William Nassif-
nazwisk pozostałych siedmiu członków załogi Candie nie udało mi się
ustalić.( Nieścisłe po paru latach dysponuje wykazem członków załogi
,,Candie" który zamieszczam poniżej artykułu (TP) ). Maszyna z 352
dywizjonu, 301 Grupy Bombowej, 5 Skrzydła Bombowego, 15 Armii
Powietrznej Stanów Zjednoczonych została uszkodzona nad celem. Piloci
nie widząc szans na dociągniecie maszyną do Włoch postanowili dolecieć
na tereny zajęte przez Sowietów. Niestety nad Płaszowem w Krakowie
samolot dostał się pod celny ogień flaku.
Zapadła decyzja o awaryjnym lądowaniu. Na
lądowisko wybrano łagodnie wznoszące sie przedpole fortu nr.52 Borek.
Forteca na dwóch silnikach nadleciała od strony Wisły, przeleciała nad
fortem Skotniki i bez podwozia szczęśliwie wyładowała. Bombardier William Nassif
wspomina ,,Wszyscy oprócz pilotów i mechanika zajęliśmy pozycje do
awaryjnego lądowania w przedziale radiowym. Lądowanie z wciągniętym
podwoziem na polu było perfekcyjne - już po wojnie przeżywałem gorsze
lądowanie samolotami rejsowymi w Minneapolis".
Polskim świadkiem tego wydarzenia był Jan Sagan
,,Wydarzyło się to w dzień świąteczny(..).Wracając z kościoła ok. godz.
10.00 słyszeliśmy głuchy dźwięk przelatujących bardzo wysoko ciężkich
samolotów bombowych. Na czystym i błękitnym niebie widoczne były liczne
srebrzyste punkty.(..)W jakiś czas po tym, kiedy byliśmy juz w domu,
poderwał nas głośny ryk silników. Przez okno zobaczyliśmy lecący nisko
olbrzymi samolot ze znakami rozpoznawczymi Stanów Zjednoczonych. Samolot
leciał z kierunku zachodniego, w przybliżeniu po linii która
odpowiadała kierunkowi zamierzonego lądowania. (...)Z późniejszych
opowiadań pamiętam, że podobno w trakcie tego lotu samolot został
ostrzelany z wież wartowniczych obozu jenieckiego, który był
zlokalizowany przy ulicy Zawiłej, na co załoga soczyście odpowiedziała
ogniem karabinów maszynowych i działka pokładowego. W
trakcie lądowania z wciągniętym podwoziem, na ośnieżonych polach
odpadło jedno śmigło i leżało w odległości ok.200 m od miejsca
zatrzymania sie samolotu. Pierwszymi, którzy przybiegli na spotkanie
byli mieszkańcy okolicznych domów. Porozumieli sie z załoga licząca 10
osób dzięki temu, że wśród załogi byli również Polacy (?). Nie wyrażali
chęci ukrycia się ani obawy przed niewolą, a raczej cieszyli się ze
szczęśliwego lądowania. Obdarowali przebiegłych chłopców sucharami i
czekoladą w blokach ,a nawet pozwolili zwiedzić wnętrze samolotu.
Koledzy moi, którzy tam weszli, opowiadali, że widzieli palące się na
podłodze jakieś papiery czy mapy, zauważyli także zdemolowaną tablice
przyrządów pokładowych kabinie pilotów. Od strony fortu nadbiegli
Niemcy, ostrożnie zbliżając się z Bronia gotową do strzału. Załoga
samolotu nie zdradzała jednak zamiaru obrony. Dowódca zabrał załogę do
samolotu i poddał się wraz z nią oficerowi niemieckiemu. Nadbiegli
również żołnierze ze stojącego na stacji w Swoszowicach transportu
wojskowego i wtedy już odpędzili dość liczna grupę mieszkańców
otaczających samolot. po jakimś czasie przyjechały samochody z
żandarmerią i zabrały lotników, wśród których jeden lub dwóch było
rannych (lekko) .Przy samolocie została warta pilnująca, by nikt nie
zbliżał się do samolotu, niemniej jednak wielu z przybyłych wracało z
różnymi pamiątkami, jak np. kawałkiem blachy aluminiowej z postrzelonego poszycia samolotu. Samolot oglądałem i ja. Była
to imponująco duża maszyna ze sterczącymi na wszystkie strony
dwulufowymi karabinami maszynowymi i działkiem oraz zapasem amunicji w
taśmach, widocznej przez przeźroczystą plastykową część dziobową
kadłuba. Był to samolot czterosilnikowy, z których tylko jeden był w
stanie nieuszkodzonym. Według zasłyszanych wersji(..) dostał się nad
Krakowem w zasięg artylerii przeciwlotniczej na tzw. Maderze ( Wola
Duchacka ) która uszkodziła mu trzeci silnik. Lądowanie stało się
koniecznością. Wybrane miejsce lądowania było niezabudowane,
dostatecznie płaskie i tak duże ,że dało szansę przyziemienia, jak się
okazało szczęśliwego."
Po
wylądowaniu lotników miał miejsce nieprzyjemny incydent ,gdyż jeden z
członków Candie okazał się być wyznania mojżeszowego. Tylko zdecydowana
postawa dowódcy maszyny zapobiegła oddzieleniu go od reszty załogi. Cała
załoga Candie dotrwała do końca wojny w obozie jenieckim.
Ciekawe są okoliczności zrobienia zdjęć Candie po wylądowaniu. Najbardziej znane powstało dzięki osobistej odwadze Krzysztofa Trzebnickiego który z dużej odległości zrobił zdjęcie używając jako teleobiektywu lornetki. Dwa pozostałe wykonała łączniczka AK Irena Halicka. Bardziej zagadkowe są losy samej maszyny.
W
ostatnich dniach 1944 roku Niemcy przetransportowali Candie na lotnisko
Kraków Czyżyny, uszkadzając po drodze trakcje tramwajowa na Matecznym
wielkim statecznikiem pionowym samolotu. Tu zaczynają się
niepotwierdzone wiadomości. Według jednych Candie została zezłomowana.
Druga wersja jest bardzo fascynująca. Po remoncie Candie B 17 Y4B
nr.46377 została wcielona do KG 200 i służyła do przewozu dywersantów
poza linie frontu. Inne źródła podają ze B 17 o numerze 46337 został
zestrzelony nad Holandią, w niemieckich oznaczeniach w marcu 1945 roku.
Dokonać tego miały amerykańskie myśliwce.
Z ciekawostek można dodać, że Kraków
został wyzwolony parę tygodni po lądowaniu bombowca. Jeden z członków
załogi Candie bombardier William Nassif po wyjściu z obozu jenieckiego został dość znanym aktorem amerykańskim i partnerował w westernach samemu Ronaldowi Reaganowi
późniejszemu prezydentowi USA. Po 70 latach od tego wydarzenia
społeczność lokalna Klinów uczciła pamięć nieżyjących i żyjących
członków załogi ,,Candie" specjalną mszą świętą, zaś w Krakowskim Muzeum
Armii Krajowej odbyła się wystawa pt. "In the air on the air" na
której wspomniana jest dzielna załoga bombowca ,,Candie".
Tomasz Piszczek
Tomasz Piszczek
Konspiracyjne zdjęcia ,,Candie" po wylądowaniu w Krakowie: Krzysztof Trzebnicki, Irena Halicka
Bibliografia:
Tadeusz Wroński - Kronika okupowanego Krakowa
Jadwiga Srodulska Wielgus, Krzysztof Wielgus, Co sie stało z załoga latającej fortecy, Skrzydlata Polska nr 28/1985
Jan Sagan Co się stało z załogą Latającej Fortecy cz.2, Skrzydlata Polska nr 31/1985
Załoga ,,Candie" która wylądowała w Krakowie:
Samolot ,,Candie" typ Boeing B 17 G numer seryjny wytwórni 44- 6337
Porucznik Harry Filler - pilot
Porucznik Alfred Cryer - drugi pilot
Porucznik Gilbert Nesch - nawigator ,,Candie"
Sierżant William Nassif- bombardier
Sierżant Earle Cochrane - radio- operator
Sierżant Ernest Anticola - mechanik
Sierżant Edward Codo - dolny strzelec
Sierżant Philip Shlom - boczny strzelec (miał być rozstrzelany przez Nazistów po wylądowaniu jako Żyd)
Sierżant Franklin Elmen - boczny strzelec
Sierżant Patrick Hick - tylny strzelec
Dzielna załoga ,,Candie " po oddaniu się do niewoli (jeńcy POW) dotrwała do wyzwolenia i zakończenia wojny.. (TP)
B 17 nad zajętą przez Nazistów Europą- obejrzyj film
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz