Ślady dawnych pogańskich wierzeń a także i obrzędów pogrzebowych
przetrwały w obyczajach ludowych przez wiele stuleci pomimo sprzeciwu
Kościoła i zapomnienia ich pierwotnego znaczenia, lub nadania nowej
treści.I tak na przykład, jeszcze w XII czy XIII wieku nie chciano
grzebać zmarłych na cmentarzach przykościelnych, lecz robiono to na
rozstajnych drogach, na odludziu, skąd ,,duszy" trudniej byłoby powrócić
do domu. Aby ułatwić jej odejście w zaświaty- otwierano przy konającym
szeroko okna i drzwi, a nawet zrywano część dachu. Nieboszczyka ubierano
w śmiertelną koszulę uszytą bez żadnego supełka.
Nie wolno też było krepować go żadnym pasem czy sznurem, aby nie zatrzymywać grzechów w ciele. Śmierć uchodziła za złą siłę, była przeciwieństwem życia i płodności. Dlatego nie dotykały zmarłego młode kobiety. Po wyprowadzeniu zwłok z chaty, palono słomę i wióry, na których spoczywały zwłoki, zamykano starannie drzwi i okna, a na progu kładziono siekierę, aby strzegła żywych przed powrotem śmierci. W czasie pogrzebu palono wiele świec aby dusza łatwiej odnalazła drogę... Uroczystości pogrzebowe które w zamierzchłych czasach miały zabezpieczyć żywych przed gniewem i zemstą zmarłego, z biegiem czasu stawały się coraz częściej, zwłaszcza dla możnych rodów okazją do popisania się bogactwem, znaczeniem i splendorem. Kondukt pogrzebowy możnowładcy mógł ciągnąć się całymi godzinami. W kościele zawieszonym ozdobnymi kobiercami, wybitym kirem lub purpurą, jeżeli zmarły zginął na polu bitwy- ustawiano trumnę na wysokim katafalku , wokół którego zawodziły kobiety- płaczki. Mężczyźni natomiast wyrażali swój żal po stracie towarzysza w zupełnie inny ,,rycerski" sposób: kruszyli kopie i łamali miecze, rozbijali hełmy, a także z impetem wielkim wpadali konno do kościoła i tuż przed trumną ,,z srogim i ogromnym trzaskiem" padali z konia w zbroi na ziemię.
Nie wolno też było krepować go żadnym pasem czy sznurem, aby nie zatrzymywać grzechów w ciele. Śmierć uchodziła za złą siłę, była przeciwieństwem życia i płodności. Dlatego nie dotykały zmarłego młode kobiety. Po wyprowadzeniu zwłok z chaty, palono słomę i wióry, na których spoczywały zwłoki, zamykano starannie drzwi i okna, a na progu kładziono siekierę, aby strzegła żywych przed powrotem śmierci. W czasie pogrzebu palono wiele świec aby dusza łatwiej odnalazła drogę... Uroczystości pogrzebowe które w zamierzchłych czasach miały zabezpieczyć żywych przed gniewem i zemstą zmarłego, z biegiem czasu stawały się coraz częściej, zwłaszcza dla możnych rodów okazją do popisania się bogactwem, znaczeniem i splendorem. Kondukt pogrzebowy możnowładcy mógł ciągnąć się całymi godzinami. W kościele zawieszonym ozdobnymi kobiercami, wybitym kirem lub purpurą, jeżeli zmarły zginął na polu bitwy- ustawiano trumnę na wysokim katafalku , wokół którego zawodziły kobiety- płaczki. Mężczyźni natomiast wyrażali swój żal po stracie towarzysza w zupełnie inny ,,rycerski" sposób: kruszyli kopie i łamali miecze, rozbijali hełmy, a także z impetem wielkim wpadali konno do kościoła i tuż przed trumną ,,z srogim i ogromnym trzaskiem" padali z konia w zbroi na ziemię.
Zdarzały
się nieraz nieszczęśliwe wypadki, zwłaszcza gdy taki żałobnik przed
pogrzebem opróżnił parę dzbanów.. Modne też były długie pogrzebowe
oracje, w których wysławiano cnoty zmarłego i całej jego rodziny. Cnoty o
których dowiadywano się dopiero w czasie pogrzebu:) Dlatego ludzie
skromni i poważni, pragnąc ustrzec się od przesadnych pochwał po
śmierci, zastrzegali w testamentach ,,przy moim pogrzebie, aby kazania
nie było, pięknie proszę". Uroczystości pogrzebowe kończyły się
obowiązkowo stypą- tak od XVI wieku zaczęto nazywać dawną pogańską
,,strawę". Często uczty te przechodziły w bijatyki jak o tym donosi
pamiętnikarz; ,,Widziałem pogrzeby krwią oblane, z których zaraz po
obiedzie wysyłano za zmarłym drugiego zabitego do nieba, aby oznajmił co
za ludzie na stypie byli". Po stypie żałobnicy rozjeżdżali się do swych
domów. Zapominano z wolna o zmarłym i pogrzebie. Dopiero w dzień
Zaduszek powracano pamięcią do tych którzy odeszli. Ale to juz temat na
inną opowieść. TP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz