Wśród
staroci zalegających wiejskie komórki można natknąć się gdzieniegdzie
na drewniane nosidła do wody. Drewniana poprzeczka z jednego pnia, z
wydrążonym w środku wgłębieniem na szyję i ramiona służyła na wielu
polskich wsiach do noszenia wody jeszcze do późnych lat 80. XX wieku.
Rolnictwo i ogólnie praca w gospodarstwie wymagała dostępu do dużych
ilości wody, której na wsiach było mało. Dość rzec, że w roku 1965 ponad
50% polskich gospodarstw rolnych nie miało dostępu do bieżącej wody jak
i do studni. Najgorzej zaopatrzenie w wodę wygąladało w województwach:
lubelskim, krakowskim, kieleckim, rzeszowskim czy wreszcie katowickim.
Zatem nie dziwi, że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza desygnowała w
roku 1965 na nowo utworzone stanowisko Zjednoczenia Przedsiębiorstw
Zaopatrzenia Rolnictwa W Wodę fachowca dr A. Czyżewskiego, którego praca
miała ulżyć bezimiennej rzeszy rolników i rolniczek targających dzień w
dzień wodę nosidłami.
Receptą
miała być szybka i kompleksowa reforma wsi obejmująca budowę wodociągów
i kanalizacji. Niestety, jak to zwykle bywa, po prawie półwieczu od
doniosłej uchwały Partii i zmianie ustroju są jeszcze w naszym kraju
enklawy, gdzie ludzie pozyskują wodę z rzeki bądź stawów, a studnie mają
nieliczni. Rzadko a jednak można spotkać ludzi targających nosidłami
wodę dla zwierząt gospodarskich i na własny użytek. Chichotem historii
jest to, że obecnie koszt wody jest spory, więc część szczególnie
niewielkich gospodarstw posiłkuje się studniami, rzeczkami i jeziorkami
dla pozyskania darmowej wody dla gospodarstw. Czyżby na wieś powróciły
drewniane drążki nosideł z hakami do zawieszania wiader z wodą? Chyba
jednak nie- nosidła pozostaną elementem odchodzącego ,,świata w starym
stylu".(TP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz